Obserwatorzy

środa, 30 września 2015

Randka w hotelu Ritz- wyzwanie Royal Stone

Przez przeprowadzkę nie mogłam wziąć udziału w ostatnich wyzwaniach do kalendarza.
Royal Stone wymyślił jednak nowe wyzwanie. Tematem była Randka w hotelu Ritz- a dokładniej biżuteria która się zakłada na taką randkę. Normalnie pewnie wybrałabył coś klasycznego, ale w wieczór kiedy wybierałam kamienie w oczy rzucił mi się kamień który już dawno chciałam wykorzystać. I nagle zobaczyłam randkę z lat 20 :) i tak oto powstała spinka z piórami i kolczyki do kompletu ;) nie będę się rozpisywać, zapraszam Was tylko do zobaczenia innych prac bo przy niektórych można sobie smętnie powzdychać :)
Regulamin konkursu pozwalał na zdjęcia na modelce...cóż nie zdecydowałam się jednak :P ale na blogu już Wam mogę pokazac jakim bartek jest fotografem :D
Tutaj moja praca a potem strzałeczkami przechodzicie do następnych :) miłej zabawy :)







czwartek, 24 września 2015

Jesienne potrawy ciąg dalszy :) leczo z papryki i cukinii :)

Co robią lekarze w kuchni?
Leczo :)
Ostatnio zostałam obdarowana takim dowcipem kiedy powiedziałam znajomemu że robię leczo :)
Leczo wyszło akurat całkowicie na bogato, bo kiedy stanęłam przed straganikiem owocowo -warzywnym myślałam że wezmę wszystko od nadmiaru kolorów i zapachów. Tym razem dynia została na straganie.
A ja postanowiłam uleczyć moją kuchnię konkretnym leczo :)
Niestety na zdjęcia nie starczyło czasu a nie chciałam moim gościom pstrykać aparatem w zęby :P ale uwierzcie mi było co jeść. Kilka osób zjadło, przeżyło, pochwaliło gospodynię i może potwierdzić :D

Co potrzebujemy?
Otóż:
-oliwę
-kiełbaskę (nie za tłustą i nie za suchą, taką pół na pół żeby ja można było ładnie podsmażyć)
-por
-papryki. Ja wybrałam zieloną, żółtą i czerwoną (lubię jak jest kolorowo)
-4 pomidory (nacięte w krzyżyk, sparzone, obrane ze skórki)
-pieczareczki (ja dodałam około 300 gr)
-1 średnia cukinia
-ryż/pieczywo

Radzę sobie wszystko ładnie na początek pokroić w kosteczkę, żeby mieć przygotowane i sobie potem powoli dorzucać.
Cukinii nie obierałam ze skórki, ani nie wydrążylam środków. Nie miała przeszkadzających pestek więc nie bylo takiej potrzeby, jeśli jednak kupicie ogromniastą cukinię, to polecam ją wydrążyć.
Na początek do naszego gara (lub jeśli ktoś jest szczęściarzem-woka ) dajemy jakiś tłuszcz, ja gotowałam na oliwie. Następnie wrzucamy por i kiełbasę, żeby się troszkę razem podsmażyły. 
Po kilku minutach (mieszania i obserwowania, nie zostawiajcie tego samotnie na gazie bo się Wam może zrobić węgielek) dodajemy pieczarki i dajemy im kolejne kilka minut żeby się tam podusiły razem z resztą. Dodajemy papryki i mieszamy sobie, żeby się nie przypaliło. Na to wszystko walimy nasze pomidorki (można dodać pomidory z puszki, ale ja teraz mam fazę pomidorową a ich cena nie jest jeszcze mordercza więc sobie szaleję ze świeżymi)
Kiedy się nam to troszkę poddusi a pomidorki oddadzą sok i zrobi się sosik wrzucamy nasza cukinię,
Kwestia przypraw jest kwestią bardzo otwartą. Ja dodałam bazylię i zioła prowansalskie (z umiarem, lepiej poddusić i dodać niż przesadzić). Miałam też akurat to szczęście, że mój tata robi świetne sosy papryczkowe. I po dodaniu 3 łyżek takiego sosu nie potrzebowałam już przypraw. Ale jeśli nie posiadacie nic takiego, to polecam chilli, sól, pieprz.
Powinno się to dusić aż cukinia nie zmięknie, więc warto sobie sprawdzać co jakiś czas co się tam w garze dzieje :)
Podawać z ryżem lub świeżą bagietką :)

Smacznego ;)



poniedziałek, 21 września 2015

Przyszła jesień - zupa dyniowa :)

Tak tak moment w którym widzę w sklepach dynie jest momentem w którym wiem, że przyszła jesień i w mojej lodówce zadomowi się cytryna i imbir a w garnku chętnie powitam dynię :)
Jako że dzisiaj odgruzowywałam do końca nasz "saluun" to na wielkie gotowanie nie było czasu, a zjeść coś trzeba. Wysłałam zatem do chopa listę zakupów i cierpliwie czekałam na moją dynię :D
I tak oto przyszła i powiem Wam, że krem z dyni z imbirem i chilli to było coś idealnego na tą wietrzną, jesienną pogodę :) rozgrzewająca i mega sycąca a do tego o takim pięknym kolorze :)
O dziwo Bartek zjadł, oblizał się i pomaszerował po dokładkę :) zupy nagotowałam na dwa dni, bo i dynia choć była mała to jednak okazała się duża :D  gdyby kogoś (Kasia Ala Ciebie np :D) interesowało to:

-bulion mięsny lub warzywny (opcjonalnie kostka)
-1 mała/średnia dynia
-2 marchewki
-kawałeczek imbiru (ja pokroiłam może taki 2,3 cm kawałeczek)
-3 ziemniaczki
-niewielki por
-ćwiartka cytryny
-oliwa
-chilli, sól, pieprz, curry

Dynię oczyścić z pestek i miąższu, obrać, pokroić w kosteczkę, wrzucić do gara :P obrać ziemniaczki, pokroić w kostkę, to samo z marchewką, porem i imbirem. Wrzucić wszystko do gara, wcisnąć ćwiartkę cytryny, dodać oliwę i troszkę podsmażyć - mieszając żeby nam się nie zjarało, bo zrobi się smutno :D
Po kilku minutach (coś około 7) wlać do naszego gara bulion. Dodać przyprawy (zanim sypniecie pieprzu i chilli pamiętajcie że imbir też ma dosyć ostry smak)Gotować aż warzywka zmiękną. W moim wypadku było to jakieś 15 minut. Dokładnie zblenderować, przelać na talerze, dodać śmietany i względem upodobań albo zajadać od razu, albo dodać grzaneczki, ewentualnie udekorować pesteczkami z dyni :) palce lizać :)






Ah bezrobocie służy mojemu brzuszkowi...szkoda tylko że tak nadwyręża portfel... ;P


Kolejna w życiu przeprowadzka... i trochę sutaszu :)

Ci którzy mnie znają wiedzą, że jest wiele rzeczy które potrafię w życiu zrobić, ale jest jedna której za nic nie potrafię-siedzieć na dupie :P
Tak tak przeprowadzam się średnio co rok. Nie żebym jakoś specjalnie to lubiła, tak po prostu wychodziło...
Tym razem przywiało mnie do Rybnika. Miasta które znam tak dobrze jak Wrocław w którym byłam raz :P czyli jak się domyslacie znam go fantastycznie :)...  Gubię się na prostej drodze, a jak raz wlazłam na rynek to nie wiedziałam którędy wrócić, bo wydawało mi się że wszystkie uliczki są takie same ;P no ale cóż, pamiętajmy że jestem postacią, która zgubiła się w Cieszynie co jest po prostu fizycznie niemożliwe ;]
No ale tak...Rybnik...Teraz jeszcze tylko znaleźć pracę i będzie wszystko dobrze (optymizm mnie nie opuszcza jak widać :D)
Kiedy dowiedzieliśmy się, że jest całkiem fajne mieszkanie, w całkiem fajnej cenie w Rybniku długo się zastanawialiśmy zanim się zdecydowaliśmy. Chociaż czas naglił i decyzję trzeba było podjąć, to  jednak Bartek dopiero co dostał się na Akademię Muzyczną w Katowicach i planowaliśmy zamieszkanie tam...jednak :D po zestawieniu kosztów, porównaniu cen i fakcie że w Rybniku są próby Chwili Nieuwagi więc często ten mój chop musiałby tu być, a do tego jeszcze jego ostatni rok w Cieszynie...logistycznie ciężko to ogarnąć, a Rybnik jest dokładnie na środku...więc podjęliśmy decyzję- wracam ze Szkocji i przetestujemy ten Rybnik :)

Dzięki pomocy przyjaciół, znajomych, rodziny....i rodzin znajomych :P udało się nam w końcu zamieszkać w mieszkaniu, które było całkowicie puste. Do tej pory nie mam pojęcia jak to się stało, że mamy wszystkie meble i sprzęty. Nagle okazało się, że każdy sam ma, lub zna kogoś kto ma coś do oddania lub sprzedania za niewielką kwotę całkiem fajne sprzęty :)
I tak zostaliśmy obdarowani  "malutką" lodówką (ma 140cm, faktycznie maleńka :P) piękną rogową szafką i regałem z szufladkami który ma dzisiaj nowy dizajn :P z zielonego stał się granatowy. Pralką, która choć raz nie wytrzymała ciśnienia (i postanowiła umyć podłogę zanim my to zrobiliśmy, to teraz działa bez niespodzianek). Kuchenka dzięki której nie musimy mieć w domu butli z gazem (chociaż na głodnego czekać aż się palnik rozgrzeje i zrobi jajecznicę to można wargi poobgryzać :P).
Mamy wielką rogówkę, która już została przetestowana i chętnie pomieści naszych gości (o ile sobie przywiozą śpiwory bo na dodatkową kołdrę już funduszy zabrakło :D)
Moi rodzice i siostra stwierdzili że jak mi nie kupią kompletu talerzy i sztućców to nie będę jeść :D dorzucili mi zatem jeszcze komplet garnków, czajnik i toster, dla pewności ze chociaż czarny chleb i czarna kawa będą obecne w moim domu...i są :P może nie czarny ten chleb, ale jest, a kawa..to zależy co kto lubi :) ale fakt faktem jest :) kupiliśmy całkiem nową puchatą kołderkę z poduszkami, a do tego przepiękną łowicką pościel :) a wczoraj dołączyło do naszych zbiorów nowe żelazko ;) Jedyne co mi sie jeszcze marzy to mikrofalówka i porządny blender...no ale trzeba będzie jeszcze na to poczekać :)
Brak mi słów żeby opisać jak bardzo jestem wdzięczna każdemu kto przyczynił się do tego, że mogliśmy w końcu normalnie tu zamieszkać. Biedni ludzie którzy wnosili z Bartkiem sprzęty, których teraz będę sobie bez skrępowania używać... :P 
Patrzę sobie na ściany i przypominam jaki jeszcze niedawno był tu rozgardiasz i jak biegaliśmy z wałkami - ja z gorączką w oczach, Bartek starający się mnie uspokoić i Marek, który korzystając z wakacji postanowił sobie z nami popracować- ja nie wiem skąd ten człowiek ma w sobie tyle spokoju i siły, ale jednak miał i przyspieszył nasze tutaj zamieszkanie. (Marku Twój obiecany fotel króla czeka zawsze, kiedy tylko masz ochotę się zjawić. Dostaniesz nawet psią poduszkę..tzn nie że psią, tylko w kształcie psa :))
Jak widzicie troszkę się u mnie ostatnio działo, dlatego takie milczenie. Ale w wolnych chwilach coś tam sobie szyję, coś tam kombinuję i przygotowuję się do wznowienia kanału. Mam nadzieję, ze od października, no najdalej listopada kanał ruszy :) dajcie mi troszkę czasu :)
Ale żeby nie było, że nic nie wrzucam to proszę bardzo :) coś tam próbuję i coś tam się uczę :)






ostatnio bawiłam się troszkę w fotografa Chwili Nieuwagi. Niedługo pochwalę się też zdjęciami, chyba że macie ochotę sami zobaczyć :) to zapraszam na ich funpage i stronę.

No to na dzisiaj chyba już wszystko :)
Pięknego dnia kochani :*