Obserwatorzy

sobota, 26 grudnia 2015

Rękodzielnik = niewolnik?

Przewrotny, agresywny tytuł. Jako że zakładam własną działalność tekst, który zaraz przytoczę dotyczy mnie osobiście. Przed chwilą podesłała mi go koleżanka z wiadomością "tylko się nie denerwuj, ale powinnaś to przeczytać."

"Artykuł" zobaczcie sobie tutaj. Ale (jeśli jesteście rękodzielnikami) zanim go przeczytacie przygotujcie sobie meliskę, valerin, albo coś do rzucenia o ścianę...jeśli jesteście tak nerwowi jak ja dzisiaj to polecam wszystko na raz...

Sam tytuł  wywołał u mnie spazmy i lekką chęć mordu, potem było już tylko gorzej, bo dowiedziałam się, że jestem domorosłym jubilerem, plagiatorem i babą bez pomysłu na życie...

Autor (szumnie nazwane) swój artykuł zaczął słowami:
Założyciel słynnej firmy sprzedającej kryształowe świecidełka przewraca się w grobie. Właśnie teraz, gdy przed świętami każda marka biżuteryjna zarabia krocie, internet zalewa fala poradników, jak samodzielnie zrobić „biżuterię swarovskiego”.
Świecidełka te jako półfabrykanty są dostępne w sklepach. Gdyby marka nie chciała żeby ktokolwiek korzystał z kryształków i samodzielnego wykonywania biżuterii to nie wpuściłaby  ich na rynek w takiej postaci. Zrobienie kolczyka tzw "składaka" (bigiel i kryształek) nie jest ani trudne, ani nie jest tzw plagiatem. Nie dyskutuję już oczywiście na temat porównywania jakości tych "półproduktów" dostępnych w sklepach a elementów faktycznie wykorzystanych w biżuterii swarovski. Ale to temat na inną imprezę.
Co do tutoriali o których Pan wspomina dostępne one są przez cały rok ale w okresie świątecznym częściej się ich szuka. Prowadzę kanał rękodzielniczy więc wiem jak to działa. (co więcej prowadzę go i nie czuję się ani plagiatorem, ani potencjalną hieną kradnącą czyjeś pomysły)
Bransoletka z siatki jubilerskiej ma być podróbką stardust? Jakim cudem skoro w tej siatce nie ma kryształków swarovskiego? tego typu bransoletki były wykonywane już dawno. Kwestia tylko tego co jest w środku. Produkt z toho, preciosą czy innym myiuki nie będzie nigdy tym samym.

Kolejna sprawa to to, że bransoletki takie. Robione przez powiedzmy taką Panią Joannę, (która została przytoczona w artykule) trafiają do zupełnie innej klienteli. Miłośnik biżuterii swarovskiego nie włoży na siebie tańszej podróbki. Z kolei ktoś kto kupuje tańszą podróbkę nie byłby zainteresowany kupnem oryginału. To tak jak z dresem adidasa i dresem adidosa :) (o rany uruchamia mi się sarkazm)
Ogólnie mogłabym się doczepić niemal do każdej linijki artykułu. I do każdej kłamliwej i bzdurnej wypowiedzi i osądu. A także do wszystkich określeń typu "domorośli jubilerzy" (rany boskie co za bzdura).
Przyczepię się jednak do czegoś co mnie kompletnie zasmuciło, zirytowało, zabolało i odrzuciło.
Jestem rękodzielnikiem. Wielu technik uczyłam się latami. Dochodziłam do pewnego typu rozwiązań. Wpadałam na pomysły, doskonaliłam je. Uczyłam się nowych technik. Ilość pieniędzy które wydałam na uczenie się swojego hobby można przeliczać w tysiącach.

Nigdy nie było to coś w stylu: "o fajne. Kupię sobie to to to i to skleję i będę miała za 20 zł zamiast 300."
Pan w tym artykule myli DIY z rękodziełem. Żeby być rękodzielnikiem nie wystarczy kupić klej i koralik wrzucić to do shakera, zalać i wymieszać. Trzeba mieć wiedzę. Miesiące ćwiczeń, praktyki, kupowanie nowych półfabrykantów, kombinowanie. Wyrywanie sobie czasem włosów z głowy kiedy zmarnowało się kilkanaście godzin i zwaliło na końcu.
Rękodzieło to sztuka twórcza nie odtwórcza.
Nie podoba mi się przytoczenie jakiejś Pani Joanny, która wypowiada się za nas wszystkich.
Nie podoba mi się,że sprowadza nas Pan do poziomu bab których nie stać na bransoletkę za 300 zł więc "se taką zrobią."
Nie podoba mi się, że pomija Pan najbardziej istotny fakt dotyczący rękodzielników czyli to, że wielu z nich ma swoje firmy działające na rynku Polskim i zagranicznym. Pomija Pan to że latami dochodzili do tego by stworzyć swoje kolekcje, które kosztują nie raz więcej niż wspomniany wyżej swarovski.
Nie podoba mi się nazwanie mnie i moich koleżanek domorosłymi jubilerkami. Jest to obraźliwe i nieprawdziwe jednocześnie.
Rękodzielnicy to nie tylko hobbyści szukający promocji na allegro. To artyści, którzy wydają spore pieniądze by jakość ich produktów była jak najwyższa i nie mająca nic wspólnego z chińszczyzną o której także Pan Tomasz wspomina.
Nie wiem czy autor tego tekstu miał kiedyś w rękach jakiekolwiek rękodzieło. Ale zanim napisze kolejny "profesjonalny" artykuł polecam zapoznać się z realiami i porozmawiać z kimś więcej niż jedną Panią Joanną.
A na zachętę do przemyśleń polecam Panu jeszcze film Tender December, który być może otworzy te zamknięte oczka.


Ciekawy jest też dobór marek które są wpisane w artykuł. Na Polskim rynku poza "Qunsztem" (który tak na prawdę jest qnsztem, ale uznajmy, że to literówka), Jolinką i wspomnianą pakamerą jest pełno innych świetnych sklepów z półfabrykantami (np. Pasart, Royal Stone, Kadoro) gdzie ceny kamieni naturalnych i półfabrykantów (np. srebrnych) odbiegają od "drobnych z portfela". Żeby zrobić u nich zakupy trzeba odwalić niezłą pańszczyznę i serio nie sądzę żeby każdego było na to stać bez grubej świnki skarbonki (no bo przecież to tylko hobby więc tanie to i nie idzie z wypłaty czy zasiłku)

Każdemu kto tu trafi i przeczyta moje nieco złośliwe wywody chcę powiedzieć, że wbrew niezrozumiałym dla mnie opiniom rękodzielnik to nie pozbawiona kreatywności i znudzona życiem Pani, która za kilka złotych odwzoruje Gucciego. Lecz człowiek, który stworzy Wam niepowtarzalną biżuterię żebyście mogły się czuć wyjątkowo i oryginalnie. Zrobienie kolczyków z sutaszu czy beadingu nie zajmuje mi 5 minut a kilka do kilkunastu godzin. I czuję się strasznie wkurzona wrzucaniem mnie do worka z 5 minutowymi, klejonymi plagiatami...
 Pana Tomasza proszę o zapoznanie się z przytoczonym filmem i ze znaczeniem słowa stereotyp. Bo mam wrażenie że ten tekst został napisany na targu przez osobę która wyznaje wzniosłą dewizę "nie znam się, to się wypowiem".